sobota, 14 kwietnia 2012

Wspomnienia niezwykłe, pamiątka jedyna.

Witam!


   Wielki Piątek był dnień sennymi ale i pełnym inspiracji. Pomiędzy przygotowaniem do porządków świąteczno-wiosennych, pracą a zakupami rozmyślałem nad tym który temat wrzucić tutaj. Wybierałem się z pisaniem jak sójka za morze bałtyckie, nie trzeba dodawać że wena zniknęła wraz z pojawieniem się romantycznej mgiełki nad polami i łąkami strzeszyńskimi.

  Strzeszyn leży obok Kiekrza... tam gdzie moja babcia spędziła dzieciństwo, tak wtedy jeszcze mała Genia uciekała przed Niemcami, czekała aż ojciec wróci z pracy (pradziadek był prawdziwym przedwojennym kolejarzem) i podjadała suche drożdże ;) Jedynie trzy przedmioty uchowały się z tamtych czasów,z tamtego domu w naszej części rodziny - Ikona Matki Boskiej, święty obrazek z aniołami podkolorowanymi i akt chrztu babci. W moim posiadaniu jest ikona a właściwie to nadruk lub malunek na okrągłej tafli szkła.

Niezwykły zbieg okoliczności pojawił się podczas wizyty u mojej ciotki - siostry drugiej babci. Na ścianie w jej kuchni widniał identyczny obrazek (!) jednak o wiele mniejszy. I usłyszałem wtedy historie:
  
 "Pod koniec wojny bombardowania nasiliły się, na [ulicy] Francuskiej siedzieliśmy w piwnicy  domu, i modliliśmy się, właśnie ten obraz uradował nasz dom, i przy tym uchronił naszą rodzinę"

Moja siostra sądzi że takie wizerunki były produkowane masowo jak na przedwojenną skalę i z pewnością wisiały w wielu domostwach. Mnie zachwycił cud wiary, jej moc. Chciałbym odnowić ikonę, oprawić ją. Nadal są to jednak plany. Dla wyjaśnienia dodam że przedwojenna ulicy Francuska znajdowała się na świeżo założonych Winogradach, dzielnicy wydzielonej z ogromnych Winiar która okalały od północy wzgórze winiarskie czyli Cytadelę. W trakcie walk Winogrady wraz z polami winiarskimi stały się przedpolem bitw o Fort Winiarski (Cytadelę) przez co zostały niemal doszczętnie zniszczone, do dnia dzisiejszego przy większych remontach czy budowach odkrywane są niewybuchy czy inne pamiątki wojenne. 

Przy okazji świąt żałuję że nie posłucham już żadnej historii, opowieści, relacji. Moich dziadków już dawno nie ma, ale to co usłyszałem chce spisać, może warto zdążyć póki nasi krewni są wśród nas, i chociażby posłuchać. Doskonale rozumiem że nie zawsze są to spójne, ciekawe i wciągające wspomnienia, jednak jak przychodzi czas kiedy jesteśmy tego spragnieni nie mamy do kogo się udać. 

Ikona w powiększeniu, wyostrzyłem kolory ponieważ zdjęcie wykonywałem w nieodpowiednim świetle.
Być może historia ta nie poruszyła waszych serc, jednak w czasie Świat kiedy to powinniśmy coś zmienić w sobie i nastawić się na nowe może warto docenić wysiłki naszych przodków, to w jaki sposób podchodzili oni do tradycji. Nie mając takich technologii i możliwości jak my potrafili pogodzić rekolekcje, drogę krzyżową, wiosenne porządki i pracę wraz z codziennymi obowiązkami. Mam świadomość mojego podejścia do przeszłości - cały szacunek można zawrzeć w dialogu z krewną.

- Po wojnie nie działała dłuższy czas komunikacja miejska, jak wtedy babcia sobie radziła?
- Jak to? Musiała przecież chodzić do pracy, opiekować się rodzeństwem, i prababcią, chodziła pieszo wszędzie. 

piechotą....po całym Poznaniu.... !

Dom na Francuskiej opiszę w innym poście, póki co muszę poszukać dobrych zdjęć oraz ustalić parę ważniejszych szczegółów. Ciekawe opowieści o poznańskim domostwie, mieszczańskim, z tradycjami i podmiejsko-bamberskimi naleciałościami. 

Życzę wszystkim Wam na wiosnę dużo pozytywnego myślenia, i doceńmy to co posiadamy, w końcu wiosna powinna być czasem przemian na lepsze! :)



poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Początki ... co was czeka :)

Witajcie!


              Przychodzi czas kiedy trzeba zacząć nowy etap w życiu, brzmi to jak slogan ale okazuje się całkiem prawdziwe. Nie zmieniam całości - dodaje tylko nowość - czyli ten blog.


              Parę lat temu kiedy jeszcze żyła moja babcia, podczas kłótni z mamą odnośnie pochodzenia, kto uczył się francuskiego, czyj dziadek miał powóz i białe rękawiczki i kto właściwie był tym stangretem, uświadomiłem sobie że szlachectwo to nie do końca pochodzenie. To styl życia oraz (to co dla mnie najważniejsze) wartości które przekazujemy i które są obecne w naszej codzienności. Przeczytacie tu zarówno o tzw "lajfstajlu", remontach/aranżacjach domowych (na majątku:P), nowościach czytelniczych, historiach rodzinnych a także tradycjach wielu pokoleń, a nawet o moim ulubionym międzywojniu. 


              Jednakże żeby nie tworzyć takiej patetycznej atmosfery, pokażmy że przodkowie też umieli się bawić ;) zapraszam wszystkich do czytania i oglądania.