środa, 27 marca 2013

Zakupoholizm contra rzeczywistość.

Jak już parę razy wspomniałem lubię kupować, jednak zakupoholizm kiedy to nadmiar przedmiotów pozostaje niewykorzystany a "debet na koncie" rośnie to krótki epizod z przeszłości. Zabrzmi to banalnie ale nauczyło mnie to lepszego gospodarowania się oraz szacunku do własnych pieniędzy, już nie żyję z dnia na dzień, myśląc że coś się jutro polepszy albo też "jakoś to będzie". Zawsze wspominając kwestie nieodpowiedzialnego życia wspominam kiedy naprawdę ostatnie pieniądze zostały wydane bardzo niegospodarnie, totalnie nie jak poznaniak. Dobrze, może też nie wyliczam wszystkiego dokładnie, pisałem o tym parę miesięcy temu - planuje wydatki i nie jest źle. 


ZAKUPY W 1937 ROKU;  fotografia pochodzi ze strony:
http://www.desmoinesregister.com/article/20110101/NEWS13/301010006/Old-time-photo-day-Winter-shopping?nclick_check=1

Zmieniłem swoje podejście trochę ze względu na sprawy wiary - katolicyzm jest przeciwny gromadzeniu dóbr materialnych, gdy celem ostatecznym jest życie wieczne; daje to na tyle dużo do myślenia że zaczynamy podchodzić inaczej do tzw funkcjonalności rzeczy oraz gromadzenia. Tak, przyznaje się że nie jestem minimalistą ani też nie stronie od nabywania nowych rzeczy. Wprowadziłem już dawno niepisane zasady do swojego życia aby nie to co ma mi służyć nie zaczęło panować. 

-Zadaje sobie pytanie po co, dlaczego chce to kupić i czy nie mogę tego zastąpić czymś innym, w jakim celu chce to mieć?? - najczęściej okazuje się że nie jest to przedmiot/urządzenie niezbędne do egzystencji. Podobne rozumowanie odnosi się także do bibelotów. Najczęściej sobie powtarzam że nowy, piękny przedmiot nie sprawi że będę szczęśliwszy. 

-Seryjność. Czy mając masę niepasujących do siebie bibelotów i mebli będę mistrzem eklektyzmu?? Raczej nie ;) Zazwyczaj lepiej jest uzbierać i posiadać jeden, dwa "konkrety" niż zalać się masą 'tandety' - też banały, jednak mocno zapomniane i pomijane. Np. - kupując ceramikę, szkło czy figurki zwierzątek starajmy się wprowadzić jakiś motyw, wspólny temat, jeden styl. Chyba że jesteśmy kolekcjonerami mini filiżanek czy dzwonków za całego świata :)

-"eko - pozytyw" Najczęściej szybko się nudzę niektórymi tkaninami, poduszkami czy też bibelotami. Jeżeli nie poszło na takowe pół pensji lub tez nie są pamiątkowe to po prostu wydaję je dalej. (Może w przyszłości zacznę odsprzedawać dalej) "Stara" firanka (2letnia) może kogoś ucieszyć a ja i tak kupię coś innego lub już posiadam coś nowszego.

- Wyprzedaże / Promocje. To są narzędzia marketingowe a nie ukłon w stronę klienta. To że dany towar jest przeceniony NIE znaczy że jest warty tejże ceny, nawet promocyjnej. Już nie oglądam wyprzedaży po to aby coś kupić. Zazwyczaj jadę na jakieś "sale" czy inne "wyprze" gdy czegoś konkretnego potrzebuję. Coraz rzadziej zdarza się mi kupić "na zapas" - tu działa zdrowy rozsądek - jak widzę że coś co naprawdę potrzebuję/używam jest rzeczywiście taniej to po prostu kupuję. 

- Zakup na lata?? Obecna rzeczywistość zalewa nas milionami produktów, rzeczy, różnego rodzaju sprzętami których trwałość jest minimalna, i zazwyczaj obejmuje gwarancję a nawet krócej. Jeżeli chcemy kupić coś co ma służyć wiele lat naprawdę trzeba się dobrze wyedukować. Często markowe i drogie sprzęty RTV produkuje ta sama fabryka co sprzęt tzw budżetowy. Fora internetowe zazwyczaj obnażają prawdę a rozmowy ze znajomymi ujawniają często obraz całej sytuacji.. Markowe to nie zawsze dobre, tanie nie oznacza gorszego, a opinia to nie wyrocznia.


REKLAMY JUŻ PRZED WOJNĄ ZACHĘCAŁY DO NIE ZAWSZE POTRZEBNYCH ZAKUPÓW
Skan pochodzi ze strony:
http://www.sfora.pl/Zobacz-jakie-prezenty-kupowali-Polacy-przed-wojna-g50813-147514

Zadaję sobie sprawę jak wyglądają takie "fajne rady" wobec rzeczywistości. Proces myślenia zaczął się kiedy oglądałem metamorfozę angielskiego domu jednorodzinnego gdzie 5 czy 6 pokoi zajmowały przedmioty zgromadzone przez jedną kobietę! Tłumaczyła że gdy otrzymała odszkodowanie po matce to kupowała różności aby zagłuszyć emocje. I tak zapełniła cały dom. Mówi się często o kupowaniu "depresyjnym" - stress jest odreagowywany na zakupach (najczęściej przypisywane kobietom). Często samo gromadzenie przedmiotów jest rodzajem reakcji na silne stresy, przeżycia lub też ucieczką od takowych. Psycholodzy by powiedzieli że buduje się fortecę odgradzającą nas od szarej rzeczywistości. Kiedy też gromadzimy i kupujemy?? Zapomnianym przykładem jest wybicie się z biedy, w momencie kiedy osoba wyrastająca w niedostatku lub nędzy ustabilizuje swoją sytuację, dorobi się, zyska lepszy status materialny zaczyna się swego rodzaju zabezpieczanie. Widziałem wiele przykładów kiedy tacy ludzie kupowali "bo wcześniej nie mogli sobie pozwolić", należy mieć dla nich zrozumienie bo w ich podświadomości zawsze będzie wspomnienie najgorszych dni. 

Wiem że "Ameryki nie odkryłem" jednak od dłuższego czasu rozmyślałem nad całym konsumpcjonizmem, sprawami takimi jak "spisek żarówkowy" czy planowana żywotność produktów. Mając mniej, wydając mniej, czuje się lżej i jakbym posiadał więcej. Może to kwestia dojrzałości?? Mam nadzieję że lektura tego wpisu chociaż na chwilę skłoni was do refleksji nad konsumpcjonizmem oraz zakupoholizmem. 

Odkąd zdystansowałem się do kwestii posiadania trochę mi się żyje lżej. Nie chodzi tu o samo kupować czy nie?, tu należy zmienić stosunek do całej sfery materialnej w swoim życiu. To też ma związek z Wielkim Postem - czasem kiedy należy coś zmienić w sobie na lepsze.  

pozdrawiam