niedziela, 12 stycznia 2014

Niekończąca się jesień.....

Witam po bardzo długiej przerwie!

Myślałem że gdy nadejdą mrozy oraz nadejdą wolne chwile to spokojnie napisze posta spod znaku  świątecznych nowości. Tak jak zazwyczaj rzeczywistość zaskoczyła mnie, najpierw nawałem pracy w grudniu (spodziewałem się że nie będzie wolnego) oraz tym jak bardzo zmieniła się mentalność ludzka - niestety na najgorsze. Zdaje sobie sprawę że nie pracuję na wersalu, ale chwilami po prostu tylko usiąść i załamać się jak bardzo ludzie zidiociali i sami chętniej robią z siebie głupszych i bardziej prostackich (że niby tak lepiej??). Na  smutne pocieszenie napiszę że jakiś czas temu trafiłem na różnorodne artykuły o tym jak można sterować społeczeństwem, i właśnie propagowanie takiej  głupoty jest elementem strategii rządzenia masami. Nie wdając się w dywagacje teorii spiskowych spójrzmy trochę wstecz w 2013 rok. Koniec końców postu od dawna nie było ;)

Życie jednak jest takie że pokazuje nam dwie twarze, jak maski teatralne.  Ostatnie moje miesiące najlepiej by sparafrazuje piosenka z Kabaretu Starszych Panów z tą różnicą że nie jestem Kaziem i posłuchałem przesłania piosenki.... Posłuchajmy


W tym roku udało się mi to czego wcześniej nie mogłem zrobić, czyli - ograniczyłem kawę, piję mało ale lepszej, i więcej herbaty; udało się mi posiadać "zapasowe" pieniądze na jakieś nieoczekiwane wydatki; ponadto nie wydawałem już tyle pieniędzy na mało potrzebne sprawy, przedmioty mimo to nie odmawiałem sobie wszystkiego ;) Dlatego uznaję że kwestie o których pisałem w poście zakupoholizm contra rzeczywistość w dużym stopniu wprowadziłem do swojego życia, i nawet zaczęła mi przeszkadzać część zgromadzonych rzeczy które uważałem za "niezbędne". Wiele osób zajmujących się bardziej oddalonymi od wiary katolickiej praktykami, jak radiestezja, Feng Shui, podkreśla że nadmiar przedmiotów, spraw niezałatwionych, starych niepotrzebnych rzeczy oraz niepoukładanych dokumentów tworzy "chaos" energetyczny a jednocześnie nie dopuszcza do nas energii szczęścia, pieniędzy i spokoju. W biblii jest o tym że miłość do pieniądza zabija człowieka i jego relacje z innymi, tutaj jest to bardziej złożone gdyż w tekście ewangelicznym zawarta jest symbolicznie cała sfera materialna człowieka.  Dlatego trochę pomijając dalsze rozważania życzę wszystkim aby mogli spełniać swoje cele i marzenia na przyszły rok mimo że nie zawsze w styczniu nie mamy dokładnej listy postanowień. 

Teraz jednak zmienię totalnie kierunek myślenia i zrobię to co na wielu blogach się dzieje czyli przeglądy ostatnich "nowości"

Święta, jak większość mojego życia, składały się z chwil mniej i bardziej przyjemnych, dlatego myślę że spójrzmy teraz na pozytywy. Zacznę od jednego z najładniejszych prezentów jakie otrzymałem czyli albumu Arkad pt: "Alfons Mucha i jego świat", które teraz dumnie prezentuje się na chwilowej biblioteczce.

Zamarzył się mi ten album już dawno. Od jakiegoś czasu kiedy moje życie było już bliższe pod względem zainteresowań do Belle Époque oraz międzywojnia. Nie mogę się doczekać aż cały przejrzę, zostawiłem sobie te przyjemności na specjalną okazję...

Jeżeli już jesteśmy w temacie tego uzdolnionego artysty, rzemieślnika i wielkiego mistrza secesji, to na dostałem także komplet dla dwojga.

Natomiast w sferze książkowej też trochę się "wzbogaciłem".  Przypadkiem trafiłem na promocje związane z wydawnictwem PWN . Tworzy się taka kolekcja "międzywojenna".

Pierwszą od lewej pozycję wydano już dosyć dawno, właściwie prawe całą przeczytałem, ale nie zaszkodzi jak zrobię to po raz drugi w tym roku, zrecenzuję i wrzucę na bloga. Druga to nowość "W Przedwojennej Polsce życie codzienne i niecodzienne", autorstwa państwa Łozińskich, którzy są jednymi z bardziej znanych badaczy "ówczesnego życia", zazwyczaj ich publikację opierają się na badaniach nad międzywojenną Polską, ale też zagłębiają się mocniej w historię. "Dobre Maniery w Przedwojennej Polsce" wyglądają bardzo ciekawie lecz niestety jeszcze nie opanowałem sztuki szybkiego czytania i muszę odłożyć to do "kolejki", co nie oznacza że szybko nie trafi na bloga. 

Dla spragnionych klimatu międzywojennej ameryki, czyli odmiennego od polskiego XX-lecia, oraz trochę komediowego klimatu polecam film niezastąpionego mistrza Woody'ego Allen'a, który przenosi nas w klimat zagadki kryminalnej w bardzo zabawnej konwencji. Dodaję zwiastun aby zachęcić do obejrzenia całości.



W tym roku nie tworzyłem jeszcze typowej listy postanowień, co z tego że obiecuję sobie że wrzucę coś na bloga, jak później albo nie ma czasu albo gdy już usiądę to nie ma weny. Jednak w tym roku zrobię listę tematów i zobaczymy co z tego wyjdzie.... ;) Większą nadzieją darzę jednak to abym wreszcie doczekał się prawdziwej zimy, z mrozem (który zniszczy wirusy chorobotwórcze i komary) oraz śniegiem... Mam wrażenie że jesienny klimat powoli się przejadł i czuje się znużenie porą roku która zazwyczaj cieszyła. 

W nowym roku życzę lepszego zdrowia, udanych postów oraz tego aby każdy z Was mógł się w pełni realizować, tak jak tylko to sobie wymarzy i wyobraża. ;)

poniedziałek, 2 września 2013

Po przerwie ... jesienne domy.



Witam!

Ostatnie dwa-trzy miesiące były pełne różnych zdarzeń, począwszy od negatywnych, skończywszy na takich które pozostają w sercu na zawsze. Między innymi byłem na wspaniałym weselu na podbeskidziu, w drodze powrotnej byłem w Krakowie... długo można by opowiadać. Dzisiaj postanowiłem wejść na bloga i dać znać o sobie, gdy spojrzałem kiedy wstawiłem ostatni post to trochę się przeraziłem. Tematy jednak "przychodzą" same z dnia na dzień :)

Zacznijmy od wnętrzarskich wydarzeń bierzących: pasjonaci IKEA będą zachwycenia nowym katalogiem, mimo że takowy nie posiada tematu przewodniego, mnie natomiast bardzo zainteresowała oferta ZARA Home, gdzie jesienny klimat trochę mrocznego, bardzo zachmurzonego przedgórza jest tłem do bardzo prostego domu, w stonowanych kolorach z retro, vintage i innymi stylowymi dodatkami. Po prostu tylko oglądać i się inspirować. Mój gust cieszy się ;)

Jesień zapowiada się w bardzo podobnie, będzie zimno, pochmurnie i każdy z nas będzie chciał; odnaleźć w domu przytulny kąt aby odreagować szarość i zimno jesieni (którą uwielbiam, zarówno zimną jak i słoneczną). Zapowiada się dużo ciekawego. Oczywiście i tak połowę jesieni spędzę "w łóżku pod kocem, z kawą i książką" jednak czasem będę działy się tez ciekawsze rzeczy.

pozdrawiam i zapraszam do obejrzenia co chce nam zaproponować ZARA Home































Dla zniecierpliwionych oraz bardziej zainteresowanych wstawiłem film ze STRONY gdzie dobrze oddano zarówno to co nas czeka, to co lubimy we wnętrach jak i klimat najnowszej kolekcji. Paradoks jest taki że nigdy bym nie pomyślał odwiedzając ich sklepy że mają tak dobrze opracowaną kolekcje i  koncepcję. Jak to można czasem się pomylić ;)






piątek, 31 maja 2013

od południa do wieczora...

Wolne dni nie zawsze kończą się wieczornymi spotkaniami, wyjściami do kina czy tam „gdzieś na miasto”, czasami po prostu lubię posiedzieć w domowym zaciszu i spokojnie korzystać z tego na co pracowałem i pracuję obecnie.  Jedną z takich ulubionych form popołudnia jest przeglądanie starych pudeł. Teraz postarałem się połączyć dwa w jednym – wiosenne porządki oraz zaglądanie w stare kartony.  Tak jak myślę o „zbiorach” to cały czas sobie powtarzam żeby przypadkiem nie stać się zbieraczem zatrzymującym wszystko co możliwe, ale też nie chce być super minimalistą nazywającym nawet drobne pamiątki śmieciami; gdzieś tam mieszczę się po środku.  Przynajmniej mam taka nadzieję.

Tak właściwie to najbardziej z tego wszystkiego lubię dwa momenty: kiedy ponownie oglądam stare monety, fotografie, kamienie półszlachetne itp., oraz kiedy wyrzucam już niepotrzebne papiery, jakieś inne zbędne rupiecie typu opakowanie do starych filmów, notatki o przedsiębiorczości czy regulamin pracy z byłej firmy.  

Do takich poważniejszych przemyśleń natchnęły mnie, jak zawsze, życie codzienne.  Nie tylko ja doszedłem do wniosku że to my powinniśmy panować nad przedmiotami, a nie odwrotnie; do tego jeszcze opowieści miejskie, rodzinne o starszych osobach które trzymały lub mają zasoby w razie wojny, czarnej godziny czy na inny nieprzewidziany wypadek… Po części tłumaczy je przeżycie obu wojen i komunizmu, lecz zazwyczaj po ich odejściu rodziny odkrywają „cuda” typu nową pościel z lat 70-tych, kupony tkanin sprzed 20 lat, komunistyczne zastawy stołowe, 30 nieużywanych popielniczek… 

Jednak teraz zajrzyjmy cóż takiego skrywają zakurzone pojemniki:


Włóczkowa koronka powstała dawno temu jako jedne z pierwszych dzieł Arachne 
====>  Blog Arachne link


Nie wiem czy ten sentyment jest właściwy lecz cały czas jakoś nie mogę wyrzucić tego reliktu przeszłości, gdzie grafika pamięta głęboki komunizm. 


Często odkrywamy jakieś stare druki, gazety, kartki  - czasem dzieje się to rzeczywiście lecz częściej widzimy to jako sceny  w filmach i serialach. Uwielbiam takie momenty dlatego sam gromadzę tak wyjątkowe wydania gazet, czy artykuły po to aby za jakiś czas mieć takie miłe niespodzianki. Dawniej częściej mogliśmy być zaskoczeni takimi "odkryciami' gdyż starych gazet używało się zamiast papieru pakowego, styropianu czy jako po prostu papier do wyłożenia pólek czy szuflad. 

Niżej jest klucz z dzieciństwa. Mój dziadek go odrdzewił i oczyścił, ja natomiast dużo później pomalowałem go złota farbą. Ten ciężki metalowy klucz kojarzy się mi z latem, z wakacjami gdzie cały dzień spędzało się w ogrodzie, biegało się, pomagało dziadkom, i oczywiście zbierało takie "skarby". Rejon gdzie dziadkowie mieli ogród był bardzo stary i wiele działek miało jeszcze stare altany z drewnianymi kratownicami, stare metalowe, kute bramy, wiele z nich mimo że uprawianych i doglądanych było mocno zarośniętych, stylem nawiązując do angielskich ogrodów z bajek i opowiadań. 

Zdjęcia pokazują tylko część zbiorów, właściwie to starczyłoby na dziesięć postów... a Wy jakie macie rzeczy które są właściwie zbędne, jednak nie chcecie się z nimi rozstać??



PAMIĄTKOWY MEDAL PO MOIM DZIADKU, OTRZYMAŁ TO ODZNACZENIE Z OKAZJI 40 LAT PRACY.

PRZYWIEZIONA ZE STANÓW ZAPALNICZKA, NIE JEST TO ZIPPO ALE MA SWOJĄ KLASĘ MIMO ŻE JEST W NIEJ ZAMONTOWANA POZYTYWKA, MOŻE ZAKRAWAĆ TO O KICZ JEDNAK WARTOŚĆ SENTYMENTALNĄ MA NIE DO OPISANIA.

ORYGINALNY MATCHBOX, I DO TEGO RETRO

DAWNO, DAWNO TEMU ;) KIEDYŚ ZBIERAŁEM KAMIENIE PÓŁSZLACHETNE, CHOCIAŻ TAK ŚREDNIO SIĘ NA NICH ZNAŁEM, NA RAZIE ICH NIE WYSTAWIAM NA PÓŁKI. MOŻE KIEDYŚ?


ULUBIONY. NAZYWANY SMOCZYM
..
POZDRAWIAM!

niedziela, 5 maja 2013

Wiosna aktywnie :)

 Poznań za pół ceny oraz majówka m. in. z Multikinem wraz z innymi atrakcjami z końca kwietnia wyrwały mnie z marazmu przedwiosennej zawieruchy pogodowej. Mocne słońce wraz z ciepłym, pachnącym wiosną powietrzem porwało mnie, tak jak innych, z domowych pieleszy do miasta tętniącego życiem, tęskniącego do spacerów wieczornych, przechadzek w dzień, powrotów nad ranem i wielu innych powiązanych z tym atrakcji. Dzisiaj chciałem przedstawić parę ciekawych atrakcji dostępnych nie tylko w Poznaniu.

Zacznijmy od premier filmowych

Pozycją obowiązkowa dla miłośników szeroko pojętego międzywojnia jest "Wielki Gatsby". Zapowiada się jako dobry melodramat, wraz z wspaniałą scenografią i efektami, które (być może celowo) są lekko przerysowane; mimo wszystko niecierpliwie czekam na premierę.


Wiele osób dziwi się czemu lubię oglądać ciężkie filmy, oraz czemu darzę takim sentymentem polskie filmy tego kalibru. Wtedy zastanawiam się czy pytający ma jakiekolwiek wymagania wobec oglądanego dzieła, ale też lubię oglądać filmy mające chociaż zarys drugiego dna, odrobinę przesłania. Jednym z takich filmów po "Róży" oraz "Pokłosiu" jest tegoroczny dramat "Oszukane". Fabuła opiera się na pomyłce popełnionej przed laty, która na jaw wychodzi powoli i boleśnie, a mimo tego nie przynosi ukojenia. Więcej w zapowiedzi. 


Żałuję że nie poszedłem do kina na Nędzników, i w takiej "nędzy umysłowej" pewnie pozostanę póki ktos mi nie podrzuci tego filmu ;) W ramach pocieszenia chcę pośmiać się na Almodovarze, jego barwne postacie, mieniąca się kolorami scenografia oraz przewrotność dialogów przywracają najlepszą energię witalną. Na wiosnę energii nigdy za mało. 


Zdaję sobie sprawę że chodzenie do kina kosztuje jak każda rozrywka lecz "odkryłem" niedawno mnogość ofert promocyjnych w kinach (np. promocje tygodniowe w Multi, czy też czwartki w kinie Muza). Jakkolwiek nawet najbardziej napięty budżet poradzi sobie z drobnym wypadem do kina ;) Oczywiście można poczekać aż znajdziemy to  w  zasobach internetu.

***

Aktywności tytułowe mają też odniesienie do powrotu do dawno zapomnianych zwyczajów - spacerowania oraz odwiedzania dalszych znajomych. W ubiegłych latach bardzo często spacerowałem po parę kilometrów co dawało mi ukojenie, wyciszenie oraz kawał dobrego wysiłku fizycznego. Polecam zabieranie towarzystwa równie też lubiącego spacery oraz mającego orientacje w terenie. Dla mnie zawsze ważne jest obranie konkretnego celu, gdyż trasa zawsze po drodze gdzieś się wyklaruje, i żadne planowanie jak w GPS-ie nie zdaje egzaminu..

Poznań za pół ceny nie była bardzo porywający gdyż musiałem większość tego weekendu spędzić na różnych obowiązkach, co nie oznacza że nie skorzystałem w ogóle. Nabyłem grubą książkę o architekturze w Poznaniu w latach 1780 -1880, który uważam za bardzo ciekawy i rozwojowy dla mojego miasta. link do książki.

Przeglądając książki i albumy w Salonie Posnania, przy ul. 27 grudnia, w budynku Arkadii (tam gdzie Empik), spokojnie mogłem obejrzeć album jaki sobie upatrzyłem, i który być może kupię czyli Na starym Grunwaldzie Link do albumu. Oferta "za pół ceny" była dosyć mizerna jeżeli chodzi o Wydawnictwo Miejskie, lecz oczekuję na inne promocje. Co ciekawe w sklepie internetowym przedruki starych map oferowane są w kosmicznej cenie (cały zestaw) a w sklepie stacjonarnym oferowane są pojedyncze egzemplarze za nieduże pieniądze. Obecnie prawie każda dzielnica została już opisana w Kronikach Miasta Poznania, dzięki czemu każdy mieszkaniec może poczytać o swoim "fyrtlu"*.


Po tych wszystkich eskapadach które w większości pominąłem spokojnie zaszywałem się z retro kryminałem i odpoczywałem od wrażeń. 

Oby wiosna trwała długo.

-----------------
* fyrtel - z gwary poznańskiej, określenie na dzielnicę, bliską okolicę, miejsce zamieszkania

środa, 27 marca 2013

Zakupoholizm contra rzeczywistość.

Jak już parę razy wspomniałem lubię kupować, jednak zakupoholizm kiedy to nadmiar przedmiotów pozostaje niewykorzystany a "debet na koncie" rośnie to krótki epizod z przeszłości. Zabrzmi to banalnie ale nauczyło mnie to lepszego gospodarowania się oraz szacunku do własnych pieniędzy, już nie żyję z dnia na dzień, myśląc że coś się jutro polepszy albo też "jakoś to będzie". Zawsze wspominając kwestie nieodpowiedzialnego życia wspominam kiedy naprawdę ostatnie pieniądze zostały wydane bardzo niegospodarnie, totalnie nie jak poznaniak. Dobrze, może też nie wyliczam wszystkiego dokładnie, pisałem o tym parę miesięcy temu - planuje wydatki i nie jest źle. 


ZAKUPY W 1937 ROKU;  fotografia pochodzi ze strony:
http://www.desmoinesregister.com/article/20110101/NEWS13/301010006/Old-time-photo-day-Winter-shopping?nclick_check=1

Zmieniłem swoje podejście trochę ze względu na sprawy wiary - katolicyzm jest przeciwny gromadzeniu dóbr materialnych, gdy celem ostatecznym jest życie wieczne; daje to na tyle dużo do myślenia że zaczynamy podchodzić inaczej do tzw funkcjonalności rzeczy oraz gromadzenia. Tak, przyznaje się że nie jestem minimalistą ani też nie stronie od nabywania nowych rzeczy. Wprowadziłem już dawno niepisane zasady do swojego życia aby nie to co ma mi służyć nie zaczęło panować. 

-Zadaje sobie pytanie po co, dlaczego chce to kupić i czy nie mogę tego zastąpić czymś innym, w jakim celu chce to mieć?? - najczęściej okazuje się że nie jest to przedmiot/urządzenie niezbędne do egzystencji. Podobne rozumowanie odnosi się także do bibelotów. Najczęściej sobie powtarzam że nowy, piękny przedmiot nie sprawi że będę szczęśliwszy. 

-Seryjność. Czy mając masę niepasujących do siebie bibelotów i mebli będę mistrzem eklektyzmu?? Raczej nie ;) Zazwyczaj lepiej jest uzbierać i posiadać jeden, dwa "konkrety" niż zalać się masą 'tandety' - też banały, jednak mocno zapomniane i pomijane. Np. - kupując ceramikę, szkło czy figurki zwierzątek starajmy się wprowadzić jakiś motyw, wspólny temat, jeden styl. Chyba że jesteśmy kolekcjonerami mini filiżanek czy dzwonków za całego świata :)

-"eko - pozytyw" Najczęściej szybko się nudzę niektórymi tkaninami, poduszkami czy też bibelotami. Jeżeli nie poszło na takowe pół pensji lub tez nie są pamiątkowe to po prostu wydaję je dalej. (Może w przyszłości zacznę odsprzedawać dalej) "Stara" firanka (2letnia) może kogoś ucieszyć a ja i tak kupię coś innego lub już posiadam coś nowszego.

- Wyprzedaże / Promocje. To są narzędzia marketingowe a nie ukłon w stronę klienta. To że dany towar jest przeceniony NIE znaczy że jest warty tejże ceny, nawet promocyjnej. Już nie oglądam wyprzedaży po to aby coś kupić. Zazwyczaj jadę na jakieś "sale" czy inne "wyprze" gdy czegoś konkretnego potrzebuję. Coraz rzadziej zdarza się mi kupić "na zapas" - tu działa zdrowy rozsądek - jak widzę że coś co naprawdę potrzebuję/używam jest rzeczywiście taniej to po prostu kupuję. 

- Zakup na lata?? Obecna rzeczywistość zalewa nas milionami produktów, rzeczy, różnego rodzaju sprzętami których trwałość jest minimalna, i zazwyczaj obejmuje gwarancję a nawet krócej. Jeżeli chcemy kupić coś co ma służyć wiele lat naprawdę trzeba się dobrze wyedukować. Często markowe i drogie sprzęty RTV produkuje ta sama fabryka co sprzęt tzw budżetowy. Fora internetowe zazwyczaj obnażają prawdę a rozmowy ze znajomymi ujawniają często obraz całej sytuacji.. Markowe to nie zawsze dobre, tanie nie oznacza gorszego, a opinia to nie wyrocznia.


REKLAMY JUŻ PRZED WOJNĄ ZACHĘCAŁY DO NIE ZAWSZE POTRZEBNYCH ZAKUPÓW
Skan pochodzi ze strony:
http://www.sfora.pl/Zobacz-jakie-prezenty-kupowali-Polacy-przed-wojna-g50813-147514

Zadaję sobie sprawę jak wyglądają takie "fajne rady" wobec rzeczywistości. Proces myślenia zaczął się kiedy oglądałem metamorfozę angielskiego domu jednorodzinnego gdzie 5 czy 6 pokoi zajmowały przedmioty zgromadzone przez jedną kobietę! Tłumaczyła że gdy otrzymała odszkodowanie po matce to kupowała różności aby zagłuszyć emocje. I tak zapełniła cały dom. Mówi się często o kupowaniu "depresyjnym" - stress jest odreagowywany na zakupach (najczęściej przypisywane kobietom). Często samo gromadzenie przedmiotów jest rodzajem reakcji na silne stresy, przeżycia lub też ucieczką od takowych. Psycholodzy by powiedzieli że buduje się fortecę odgradzającą nas od szarej rzeczywistości. Kiedy też gromadzimy i kupujemy?? Zapomnianym przykładem jest wybicie się z biedy, w momencie kiedy osoba wyrastająca w niedostatku lub nędzy ustabilizuje swoją sytuację, dorobi się, zyska lepszy status materialny zaczyna się swego rodzaju zabezpieczanie. Widziałem wiele przykładów kiedy tacy ludzie kupowali "bo wcześniej nie mogli sobie pozwolić", należy mieć dla nich zrozumienie bo w ich podświadomości zawsze będzie wspomnienie najgorszych dni. 

Wiem że "Ameryki nie odkryłem" jednak od dłuższego czasu rozmyślałem nad całym konsumpcjonizmem, sprawami takimi jak "spisek żarówkowy" czy planowana żywotność produktów. Mając mniej, wydając mniej, czuje się lżej i jakbym posiadał więcej. Może to kwestia dojrzałości?? Mam nadzieję że lektura tego wpisu chociaż na chwilę skłoni was do refleksji nad konsumpcjonizmem oraz zakupoholizmem. 

Odkąd zdystansowałem się do kwestii posiadania trochę mi się żyje lżej. Nie chodzi tu o samo kupować czy nie?, tu należy zmienić stosunek do całej sfery materialnej w swoim życiu. To też ma związek z Wielkim Postem - czasem kiedy należy coś zmienić w sobie na lepsze.  

pozdrawiam